Mój poprzedni weekend był bardzo emocjonujący :) W końcu spełniłam swoje pragnienie pojechania do Madrytu.
Nie wiem czemu od jakiegoś czasu bardzo ciągnęło mnie do tego miasta i kiedy tylko słyszałam "Madryt" wiedziałam, że niedługo tam zawitam. No i stało się :D
Wycieczka nie trwała długo, bo to były 3 dni. Pojechałam z moją bff, a na miejscu spotkałyśmy się jeszcze z moją koleżanką z pracy.
Ogólnie Madryt jako miasto mnie zachwycił i zdecydowanie nie zwiódł! Ale to nie to czyni to miasto tak wyjątkowym dla mnie i nie po to o nim piszę:)
Od momentu, kiedy wsiadłam do samolotu poczułam niesamowitą wolność... Przyznam, że nigdy czegoś takiego nie czułam. To takie niesamowite uczucie, że mogę wszystko i nikomu nic do tego. Ciekawe, że dopiero w wieku 26 lat przyszło mi coś takiego poczuć :)
Także w samolocie zaczęła się wolność a po wyjściu z samolotu szczęście :) Tak. Od kiedy tylko moja noga stanęła w tym mieście poczułam niesamowite szczęście. I to takie bezwarunkowe, niespowodowane niczym szczęście... oprócz tego, że w końcu spełniłam swoje marzenie o odwiedzeniu Madrytu:)
Jakoś chciałam się tym podzielić :) Mam nadzieję, że moje Madrytowe szczęście nigdy się nie skończy, a jeśli tylko poczuję, że coś jest nie tak, to pakuję manatki i fru do Madrytu :) bo przecież nikogo nie muszę pytać o zdanie :)
I tak na koniec kilka zdjęć :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za miłe słowo! :)
Każdy komentarz motywuje mnie do tworzenia nowych postów i sprawia, że prowadzenie bloga jest jeszcze bardziej przyjemne. :)